Zawsze przy poniedziałku zaczynam bieg. Kalendarz zapisany na następne dni, notatnik też. Instrukcja działania na kolejne dni. Nie jest lekko… Trzeba się wdrążyć, złapać rytm po weekendzie. Organizacja musi być,a jak już nadejdzie ten gorszy dzień, którego nie ma w planie, chwila zwolnienia, ominięcie podpunktu systematyczność- wdziera się chaos.
Mając dziecko w wieku szkolnym nie można obyć się bez planu. Trzy dni w tygodniu na popołudnie, cztery dni w tygodniu zajęcia dodatkowe.
Śniadania, obiady,przekąski, desery, kolacje… życie w kuchni. Zawsze przy tym wszystkim myśl: by jak najwięcej witamin, musi być owoc, warzywo.. brązowy ryż, ciemny makaron- sztuka wyboru lepszego. Zakupy, listy zakupów… Wszystko kręci się wokół jedzenia.
Jakby tego było mało dochodzi mniej kreatywna tak zwana syzyfowa praca. Pranie codziennie, prasowanie. Bo ja nie wiem słyszałam historię, a raczej legendy, że nie które Panie domu piorą raz- dwa razy w tygodniu. Nie wiem… ja tak miałam 8 lat temu jak byłam sama z mężem. Jeszcze codziennie ogarnąć zabawki, podłogi, kurze …
Nie wiem jak to jest, ale codziennie się coś znajdzie co trzeba by było zrobić.
Jeszcze zaprowadzić na zajęcia, odprowadzić, posiedzieć przy lekcjach, czytanie… spacer, plac zabaw… Na wszystko musi się znaleźć czas i miejsce.
Cały czas biegnę, świat zwariował, a przecież ja tylko „siedzę w domu” z czasem uda mi się zwolnić na ułamek sekundy, poczytać, napić się kawy i pomyśleć…
Mimo tej długiej listy spraw ważnych i mniej ważnych cieszę się, że mogę z nimi być tu i teraz. Mogę być dla nich zawsze blisko…
1 komentarz
Same piękne chwile 🙂